poniedziałek, 9 października 2017

Bloodthorn (Nor) - In the Shadow of Your Black Wings (1997)

Po długiej nieobecności wracam dla odmiany z pełnym albumem - pierwszy album norweskiego   Bloodthorn 'In the Shadow of Your Black Wings' wydany w '97 przez francuską Season of Mist.

Przed tym albumem zespół wydał tylko jedną demówkę rok wcześniej z dwoma kawałkami które na debiucie też się znalazły, ale oczywiście w innych wersjach. Album zawiera siedem kompozycji i tylko jedna ma 2 minuty a tak każda to długa i rozbudowana kompozycja gdzie średni czas to 7 minut.Bloodthorn na debiucie gra atmosferyczny black metal z mnóstwem smaczków.Mamy przede wszystkim te długie, mocno rozbudowane kompozycje które przez większość albumu się suną w średnim tempie - choć przyspieszeń też nie brakuje.Gęsta i mocna perkusja która jedzie cały czas.Gitary brzmią bardzo norwesko - a więc ten black metalowy chłód który w zestawieniu ze złowieszczymi wrzaskami Krella wypada znakomicie - chyba o taką właśnie atmosferę w black metalu chodzi, a przynajmniej mi się taki black metal podoba, co nie znaczy że 'Panzer Divison Marduk'  nie lubię :) Za muzykę odpowiada tylko dwie osoby - Krell na wokalu i Tom na gitarach - reszta dźwięków gościnnie grający na tym albumie.Album bardzo spójny muzycznie - złowieszcza atmosfera obecna cały czas, chociaż nie brakuje też pasaży 'romantyczno-melancholijnych'.Jednak dwa utwory które chciałbym wyróżnić to 'Breeding the evil inside' i 'Nightshadow'. Pierwszy z nich znałem od lat bo miałem go nagranego na pewną kasetową składankę jeszcze zanim na dobre komputery weszły do codziennego użytku.Kaseta nie była podpisana a było na niej kilkanaście metalowych kawałków w rozmaitych metalowych stylach.Dopiero po latach odkryłem że była to składanka dołączona do jednego z numerów 'Morbid Noizz' i tam właśnie był ten numer Bloodthorn.Znakomity numer....I tak wiele lat znałem ten utwór na pamięć a dopiero kilka lat temu dowiedziałem się kto to gra.'Nightshadow' to dla mnie arcydzieło black metalu - esencja tej sztuki zawarta w 12u minutach - czego nie ma w tym utworze....Złowieszczy wokal, melodyjne pasaże gitar, waląca perkusja, podniosłe klawisze, zwolenienia, moment wytchnienia i ciszy by po chwili wszedł wokal taki że Silencer to to mógłby się pokłonić - słuchane w środku nocy, przy pełnej ciemności i ciszy robi niesamowite wrażenie.Jest też wysoko pięjąca kobieta która świetnie kontrastuje z wokalem Krella.Atmosfera której próżno szukam po współczesnych albumach black metalowych.Jedna z moich ulubionych płyt z kręgu klimatycznego black metalu.



Linku nie będzie bo płyta ciągle do kupienia...Tylko przesłuch na yutubach:
https://www.youtube.com/watch?v=e8K8ukwb2-s

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz